- Hej Watiri. Masz może ochotę przelecieć się na moim grzbiecie po okolicy?
- Hej Ash. Nie dzisiaj, akurat wybierałam się na małą wyprawę do lasu.
- Ooo ,brzmi super .-zawołał Ash.- Ale sądząc po twojej minie chcesz iść sama.
- Tak. Nie bądź na mnie zły.
- Dobrze, ale za to musisz ze mną jutro polatać.
- Jasne.
Zaczęłam
biec w kierunku lasu. Nie mogłam się doczekać. Wspaniale było
czuć wiatr w sierści. W końcu weszłam do lasu. Było tak wspaniale
cicho, nie licząc oczywiście odgłosów natury. Weszłam na małą
polanę. Zobaczyłam pasące się dwie małe sarenki. Pewnie odłączyły
się od matki. Postanowiłam na nie zapolować. Dopadłam tylko jedną,
ale to nic. Bardzo mi smakowała. Po zjedzeniu
drugiego śniadania po stanowiłam się przejść. Przechadzając się po
lesie dokładnie badałam każdy strumyczek. Nagle zobaczyłam smoka.
Od razu rozpoznałam, że to Saphira. Była czymś zajęta więc postanowiłam, że podejdę bliżej. Chciałam jej się przyjrzeć z bliska. Zaczęłam
się skradać. Nagle Saphira zobaczyła mnie i zaczęła mnie
atakować. Zrobiłam szybki unik i zaczęłam biec przez las. Saphira
podążyła za mną.
<Mack? Ratuj!>