Szłam i szłam.W pewnej chwili zopaczyłam wilczyce.Podeszłam bliżej.
-Hej!
-Witaj.Jestem Sagiri.Czego szukasz w naszej watasze?-spytała sympatycznie wadera.
-Och przepraszam ,gdzie są moje maniery.Jestem Amy.
-Miło mi.Nie powinnaś chodzić tu sama.O północy jest niebezpiecznie.Chodź ze mną.
-Dobrze
Zgodziłam się ,bo byłam tak zmęczona ,że juz nawet nie wiedziałam do
końca gdzie jestem i jak sie tu znalazłam.Kiedy doszłyśmy do reszty
wszyscy patrzyli na mnie z zaciekawieniem.W końcu gdy większośc się
rozeszła ja zostałam sama.Próbowałam zasnąć ,ale ciekawość była
silniejsza.Postanowiłam dowiedziec sie ,gdzie jest teraz Ekwador.Doszłam
do jakiegos lasu.Był ponury i strzaszny.Z jego głębi było słychać
jęki.Przez chwile pomyslałam ,ze chodzenie w nim i to na dodatek w nocy
nie jest zbyt dobrym pomysłem.Szybko jednak uświadomiłam sobie ,ze nie
mam nic do stracenia.Szłam dalej i dalej.Nagle coś
zawrzeszczało.Poczułam czyjś oddech na plecach.Powoli się odwróciłam.Za
mną nikogo nie było.W pewnym momencie usłyszałam przeraźliwe rrzenie
konia.Pobiegłam w jego strone.Na skale stał Ekwador.Był otoczony
dziwnymi istotami.Chyba mnie zobaczył mi krzyknął:
-Amy uciekaj!
Nagle te istoty szły w moja strone.Nie wierzyłam własnym oczom.To
były demony.Nieumarłe wilki.Przez dosłownie pare senkund sprzeczałam sie
ze swoją naturą.Chciałam uciekać ,ale czułam ,że nie moge zostawić
Ekwadora.Szybko okrażyłąm zjawy i pobiegłam w strone Ekwadora.Był ranny.
-Hej!Co tu robisz!Kazałem ci uciekać!
-Nie moge cie tu zostawić.
Szybko pomogłam mu wstać i uciekliśmy nad jakieś jezioro.Było ogromne.Daleko za nim było widac wielkie góry:
-Hej.-odezwał się pegaz - Dziekuje.
-Nie mogłam cię przecierz zostawić.
-Pamiętasz jak zaproponowałaś mi połączenie sił?
-Tak pamiętam.
-Czy to nadal jest aktułalne?
Uśmiechnełam się i pokiwałam twierdząco głowa.Potem oboje usneliśmy.