Była
północ.Nie mogłam spać.Czułam ,że cos ciągnie mnie do Lasu
przedwiecznych.Wiedziałam ,ze tam nie wolno chodzić ,i że jest
niebezpiecznie,jednak słyszałam jakiś głos w mojej głowie,który kazał
mi tam iść.Wyszłam z jaskini i ujrzałam Ekwadora. Stał jak wryty i
patrzył sie na mnie.Nagle z jego pyska wypłyneły słowa;
-Już czas Amy. -Ale na co?-spytałam zdziwiona nie mając bladego pojecia o co chodzi. -Szybko Amy nie ma czasu do stracenia.Dowiesz sie wszystkiego po drodzie. Wtedy przeszliśmy przez polane czasu i doszliśmy do lasu szczęscia.Nagle zobaczyłam konia z jedym rogiem.Zdziwilam sie ,bo myslalam ze one nie istnieja.Chodz w sumie jesli pegaz istnieje to czekmy nie jednorozec.Zastanowilam sie przez chwile. -Tutaj Amy. -Przecierz tu jest woda?!-powiedzialam zdziwiona -No tak.Spójrz w dół. Wtedy ujrzałam w dole Shuifen.Byłam zdziwiona.Nie mysłałam ,że mogę ja tam spotkać.Wtedy ona powiedziała mi cos czego sie nie spodziewałam.Kazała mi iść do Dżungli.Nie dowierzałym w to co slyszałam.Przecierz tam czaiły sie niebezpieczeństwa. Ciąg dalszy nastapi... |
|