- Jasne. - powiedziałam.
Poszłyśmy razem na arenę. Lucy już tam była. (Nie wiem jak to możliwe, że tak szybko się tam znalazła, skoro jeszcze przed chwilą była zupełnie gdzie indziej)
Zgodnie z zasadami, to ja miałam zacząć.
Vane nie umiała latać, więc w razie czego mogłabym zwiać w powietrze i atakować ją z góry - pomyślałam i rozstawiłam łapy, oczekując znaku, że walka się zaczyna.
DONG!
Powietrze wokół mnie zafalowało od gorąca. Vane trochę się cofnęła, wyczuwając nieprzyjemną dla niej temperaturę. Cieszyłam się, że to ja zaczynam, bo miałam dzięki temu szanse na zapunktowanie, zanim Vane użyje światła by mnie oślepić, bo wtedy będę musiała walczyć tylko z użyciem nosa i słuchu, a bez oczu. Nie sprawi mi to wielkiego problemu, ale wolałam coś widzieć.
Jeszcze chwilę mierzyłyśmy się wzrokiem, a ciepło rozchodziło się we wszystkie strony.
Nagle cała arena stanęła w ogniu.
Vane widocznie była zaskoczona, teleportowała się nad arenę i stanęła na barierze. Zaklęłam cicho - jednak nie mam drogi ucieczki.
Jak wcześniej oczekiwałam, Vane wezwała swoją moc światła.
Zamknęłam oczy i posłałam w jej stronę kule ognia. Nawet nie uciekła. Zasłoniła się tylko barierami.
Syknęłam i wzbiłam się w powietrze. - jeszcze dwa ataki - pomyślałam - potem jej kolej. - z ziemi wystrzelił słup płynnego żelaza, potem kolejny i kolejny. utworzyły krąg, dookoła mnie i Vane. Wadera patrzyła na nie podejrzliwie.
- Żadna magia nie zatrzyma tego ognia. - powiedziałam, gdy metal zajął się fioletowym ogniem. Metal z jednej strony zastygł, a z drugiej powoli się rozprzestrzeniał - Od teraz nie użyjesz mocy światła - dodałam z uśmiechem, jaki tylko moja mama umie zrobić. Słupy połączyły się i zamknęły się nad nami tworząc metalową kopułę, po której wewnętrznych ścianach tańczył biały ogień.
Już nie byłam oślepiona światłem. Jedyne które było wewnątrz kopuły, pochodziło od białych płomieni.
Zerknęłam za siebie - Lucy siedziała na jednym z wyżłobień w kopule - jak to zrobiła, nie wiedziałam.
Rozłożyłam szeroko skrzydła i wokoło mnie uformowała się kula błękitnego ognia. Gdy machnęłam skrzydłami, poszybowała w stronę Vane. - Teraz muszę czekać aż wykona swoje cztery ruchy, żeby ponownie zaatakować.
<Vane?>
Poszłyśmy razem na arenę. Lucy już tam była. (Nie wiem jak to możliwe, że tak szybko się tam znalazła, skoro jeszcze przed chwilą była zupełnie gdzie indziej)
Zgodnie z zasadami, to ja miałam zacząć.
Vane nie umiała latać, więc w razie czego mogłabym zwiać w powietrze i atakować ją z góry - pomyślałam i rozstawiłam łapy, oczekując znaku, że walka się zaczyna.
DONG!
Powietrze wokół mnie zafalowało od gorąca. Vane trochę się cofnęła, wyczuwając nieprzyjemną dla niej temperaturę. Cieszyłam się, że to ja zaczynam, bo miałam dzięki temu szanse na zapunktowanie, zanim Vane użyje światła by mnie oślepić, bo wtedy będę musiała walczyć tylko z użyciem nosa i słuchu, a bez oczu. Nie sprawi mi to wielkiego problemu, ale wolałam coś widzieć.
Jeszcze chwilę mierzyłyśmy się wzrokiem, a ciepło rozchodziło się we wszystkie strony.
Nagle cała arena stanęła w ogniu.
Vane widocznie była zaskoczona, teleportowała się nad arenę i stanęła na barierze. Zaklęłam cicho - jednak nie mam drogi ucieczki.
Jak wcześniej oczekiwałam, Vane wezwała swoją moc światła.
Zamknęłam oczy i posłałam w jej stronę kule ognia. Nawet nie uciekła. Zasłoniła się tylko barierami.
Syknęłam i wzbiłam się w powietrze. - jeszcze dwa ataki - pomyślałam - potem jej kolej. - z ziemi wystrzelił słup płynnego żelaza, potem kolejny i kolejny. utworzyły krąg, dookoła mnie i Vane. Wadera patrzyła na nie podejrzliwie.
- Żadna magia nie zatrzyma tego ognia. - powiedziałam, gdy metal zajął się fioletowym ogniem. Metal z jednej strony zastygł, a z drugiej powoli się rozprzestrzeniał - Od teraz nie użyjesz mocy światła - dodałam z uśmiechem, jaki tylko moja mama umie zrobić. Słupy połączyły się i zamknęły się nad nami tworząc metalową kopułę, po której wewnętrznych ścianach tańczył biały ogień.
Już nie byłam oślepiona światłem. Jedyne które było wewnątrz kopuły, pochodziło od białych płomieni.
Zerknęłam za siebie - Lucy siedziała na jednym z wyżłobień w kopule - jak to zrobiła, nie wiedziałam.
Rozłożyłam szeroko skrzydła i wokoło mnie uformowała się kula błękitnego ognia. Gdy machnęłam skrzydłami, poszybowała w stronę Vane. - Teraz muszę czekać aż wykona swoje cztery ruchy, żeby ponownie zaatakować.
<Vane?>