Wziąłem Sagiri na grzbiet i poleciałem do skały, na której rósł kwiatek. Sagiri zeskoczyła ze mnie i zabrała się za kwiatka.
-Jesteś ciężka... - przyznałem
-A może ty za słaby?
-Raczej nie, nawet Macka uniosę, ale on tez jest ciężki
-Hyhym - zaśmiała się
Nagle usłyszeliśmy gdzieś tam z dołu jęczenie.
-Chyba minęły dwie godziny - pomyślała Sagiri i dała i fiolkę z tym fioletowym płynem
-O matko... - poleciałem w dół
Szybko znalazłem Szmaragd, strasznie hałasowała.
-Masz - podałem jej fiolkę z napojem
Nagle zobaczyłem Sagiri. Zeskakiwała po skałach w dół, do nas.
<Szmaragd? Sagiri?>>