niedziela, 9 lutego 2014

Watiri - ,,Stara Biblioteka "

Otworzyłam oczy. Światło porannego słońca poraziło mnie tak, że musiałam przymrużyć oczy. Rozruszałam łapy i przewróciłam się na brzuch. Jak zwykle w śnie przewróciłam się na plecy. Wstałam i zaczęłam rozprostowywać nogi, kiedy nadszedł Ash.
- Hej! No nareszcie wstałaś!
- Hej, dopiero świta. To o której wstałeś?
- Jakieś 20 minut temu.
Jak zwykle lubił się ze mną ,,kłócić".
- To jakie masz palny na dziś?- zapytałam.
- Nie mam , myślałem, że porobię coś z tobą. To co robimy?
- Chciałam iść do starej biblioteki i wykonać zadanie.
_ Super- zawołał podekscytowany.- Kiedy wyruszamy?
- Zaraz po śniadaniu.
Poszliśmy do lasu upolować śniadanie. Upolowałam jelenia, aby mieć dużo siły. Odszukałam Asha i wyruszyliśmy w stronę biblioteki. Nie śpieszyło nam się, dlatego poruszaliśmy się pieszo i spacerkiem.
Wcześniej uprzedziliśmy alfy, że może nas nie być kilka dni. Przez pierwsze dwa dni pogoda nam dopisała, świeciło słońce. Ale trzeciego dnia zaczęło straszliwie lać. Na szczęści, gdy ulewa się zaczęła byliśmy już bardzo blisko celu.
Ash szybko otworzył lśniące, dębowe drzwi. Gdy podchodziłam, aby wejść do środka zauważyłam, że na drzwiach nie ma ani kropelki wody.
- No wchodź, szybciej Watiri. A drzwi są zaczarowane.- szepnął mi do ucha Ash.
Przeszliśmy jeszcze przez drugie drzwi. Znaleźliśmy się w krótkim holu ,a na przeciwko nas znajdowały się schody prowadzące na góre, a na ścianie strzałkę z napisem ,,Biblioteka ". Podążyliśmy za strzałkami. Wkrótce znaleźliśmy się w ogromnym holu.
- Panie poganialski, no to które teraz?- zapytałam Asha.
Ash nic nie powiedział, tylko spojrzał się krzywo na mnie i ruszył przed siebie. Uwielbiałam kiedy tak się denerwował. Z dobrym humorem ruszyłam za gryfem. Weszliśmy w pierwsze otwarte drzwi. Zamknęłam za sobą drzwi, abym w razie znalezienia tu szukanego mola nie wypuściła go. Zaczęłam dokładnie przeglądać książki. I gdy do nich bliżej podeszłam ogromnie się przestraszyłam.
- Czego się boisz?- zapytał z uśmiechem Ash.
- Te książki szepczą.
- Niemożliwe.
- No to jak mi nie wierzysz, to chodź tu i posłuchaj.
Gryf natychmiast doszedł do mnie. A gdy się zatrzymał i zaczął nasłuchiwać strasznie się zdziwił.
- Rzeczywiście, opowiadają swoje historie. Chodźmy dalej, tego mola tu nie ma.
Wyszliśmy z pomieszczenia i tuż przed moim nosem przeleciał obok różowy mol.
Zanim się zorientowałam mol poleciał dalej, zaczęliśmy go gonić. Mol wleciał na schody. Ash szybkim ruchem posadził mnie na plecy i poleciliśmy na drugie piętro.
- Dlaczego polecieliśmy zamiast normalnie iść?!- krzyknęłam zdezorientowana tą sytuacją.
- Tu mogły być jakieś pułapki. Jaki ja byłem głupi, żeby o tym nie pomyśleć. Dla twojego bezpieczeństwa będę szedł pierwszy, a ty się trzymaj blisko mnie.- To powiedziawszy ruszył w kierunku, gdzie ostatnio spotkaliśmy mola.
Znalazłam uchylone drzwi i byłam pewna, że właśnie tu wleciał różowy mol. Szybko przeszłam przez drzwi, żebym nie musiała słuchać jego wykładów.
Odwróciłam się, aby odpowiedzieć jakąś ripostą. Ujrzałam w miejscu, gdzie przed chwilą przechodziłam, słup ognia, a na nim napisany napis wodnisty ,,Ona musi iść sama".
Zaskoczona podążyłam dalej. Spotkałam przed wejściem do następnego pokoju wielką fioletową sowę z żelaznymi piórami.
- Witaj pewnie chcesz złapać różowego mola? On znajduje się za tymi drzwiami,ale aby przejść musisz odgadnąć trzy zagadki. Jesteś gotowa?
- Jestem.- odpowiedziałam pewnym siebie głosem.
- No dobrze pierwsza zagadka. Jakie to zwierze? Rano chodzi na czterech nogach, w południe na dwóch, a wieczorem na trzech.
- Człowiek.- ,,To było banalne proste" pomyślałam.
- Druga zagadka. Jeden człowiek ma pięć córek o imionach: Ala, Bela, Cela, Dela. Jak ma na imię piąta córka?
,,Kurcze, co ta sowa mi zadaje. Ma chyba jakąś słabość do ludzi. No ale dobra pomyśl. Jak może mieć na imię ta ostatnia kobieta. Co je może łączyć".
Pomyślałam z dwie minutki i dałam odpowiedzieć.
- Miała na imię Fela?
- Miałaś szczęście. A teraz ostatnia zagadka. Po jednej stronie rzeki stoi sierotka Marysia po drugiej mama. Jak sierotka Marysia dostanie się do mamy?
- Sierotka Marysia nie miała mamy.
- No żesz.., znowu odpowiedziałaś dobrze niech ci będzie. Możesz wejść do pokoju i sama złapać mola. Jak będziesz wychodzić i nadal będzie ognista bariera, przejdź normalnie nic ci się nie stanie.
Skończywszy zdanie sowa zniknęła. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka. Wnętrze było oświetlone, więc mój wzrok musiał się chwile przyzwyczaić. Gdy już mogłam normalnie widzieć zaczęłam szukać pożądanego obiektu. Szybko go ujrzałam i nie zważając na nic skoczyłam na regał. Mebel runął a ja na nim. ,,Szkoda, że nie wzięłam kocie zręczności, ale cóż jakoś sobie poradziłam". Spojrzałam na łapę, a na nim ujrzałam miotającego się mola. Schowałam go do słoika i szybko wróciłam do mojego towarzysza. Opuściliśmy budynek i udaliśmy się w drogę powrotną. Szliśmy sobie z powrotem do watahy, rozmawiając i śmiejąc się. Dotarliśmy czwartego dnia po opuszczeniu biblioteki, Poszłam poszukać jakiejś Alfy. Napotkałam Sagiri.
- Cześć Watiri, długo cię nie widziałam
- Hej byłam w starej bibliotece mam tu coś dla ciebie. Różowy mol. Proszę. A teraz udam się na porządne polowanie. Tego najbardziej mi brakowało.
Kursor stworzono na profilki.pl