Chodziłam
po terenach watahy. Chodziłam po ośnieżonych górach, łąkach, lasach,
wodospadach. Tak aż do wieczoru. Poszłam nad jezioro. Bardzo lubiłam to
miejsce. Leżałam i patrzyłam na zachód słońca. Nagle na niebie pojawił
się wielki księżyc. Był ogromny i taki piękny. Mrógnełam. Jak otworzyłam
oczy na skale przed księżycem stał koń z patyków.
- Pewnie to In'ei. -pomyślałam Zarżał. - Pewnie coś o de mnie chce. Nagle zaczął biec. Postanowiłam za nim. Starałam się ,żeby mnie nie zauważył. Okazało się ,że prowadził mnie nad klif. Schowałam się za drzewem. - Nie chowaj się Aelito. - ......- milczałam - Wiem gdzie jesteś. Wyszłam za drzewa. - Dlaczego cię rozumiem? - Mogę mówić do kogo ze chcę. Czyli właśnie do ciebie. - Czego ode mnie oczekujesz? - Chciałem ci powiedzieć ,że potrafisz panować nad lodem. - Ale jak to? - A ten pałac. - No tak ja go zbudowałammm. - Widzisz mówiłem. - Nie zdawałam sobie sprawy z tego ,że to o tym świadczy. - ........- nic nie powiedział więcej tylko zniknął - Łał- powiedziałam Wróciłam do domu. Cały czas myśląc o tym co się stało. |
|