Moja historia jest bardzo.....zawikłana.W podniebnym królestwie,w którym mieszkałam jako szczeniak każdy wilk miał skrzydła.Ja ich nie miałam .Brak ich był nietolerowany i takie wilki albo zabijali albo wyrzucali z królestwa.Przyjaciółka uchroniła mine przed śmiercią płacąc swoim życiem.Byłam sierotą, rodzice oddali mnię do sierocińca i zapomnieli o "dziwnej" córce.Aż do dorosłości byłam wyśmiewana i wytykana.Pewnego dnia wadera,z którą dzieliłam jaskinię wyśmiała mnię w obecności nowego basiora (podobał mi się).Byłam zrozpaczona.Pobiegłam na skraj królestwa i płakałam.Gdy siedziałam wpatrując się w chmury wadera popchnęła mnię.Spadałam na ziemię i 4 metry nad podłożem zatrzymałam się.Odkryłam,że potrafię latać bez skrzydeł ale nie miałam zamiaru wracać do domu.Błądziłam po lesie jakieś 5 godzin.Zgłodniałam. Zauważyłam zająca i biegnąc za nim wpadłam na brązową,skrzydlatą waderę.
-Sory...-powiedziałam niepewnie
-Nic się nie stało.A tak właściwie to co robisz sama w tym lesie? - spytała
-Wyrzucili mnie z watahy - westchnęłam
-To dołącz do naszej!!!
-No....Ddobra!!!
-Jestem Flare.
-Cleo.
<Flare?>
-Sory...-powiedziałam niepewnie
-Nic się nie stało.A tak właściwie to co robisz sama w tym lesie? - spytała
-Wyrzucili mnie z watahy - westchnęłam
-To dołącz do naszej!!!
-No....Ddobra!!!
-Jestem Flare.
-Cleo.
<Flare?>