Strony

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Od Shina - Zadanie do Sagiri

Muszę w końcu wykonać to durne zadanie - pomyślałem kiedy wstałem. Od razu pobiegłem poszukać Macka. Trochę mi to zajęło zanim go znalazłem, ale w końcu się udało. Polował. Kiedy skoczył na jakiegoś jelenia ja również ruszyłem i upolowałem dwie łanie. Podszedłem do Macka.
-Hey Mack, chcesz jedną?
-A no tak, zadanie - Mack się rozesmiał
-To co? Masz ochotę?
-Może być
Mack pociągnął do siebie martwe ciało łani i zaczął jeść.
-A może chciałbyś jeszcze tą? - spytałem
-Nie dzięki, panie milutki - Mack znowu parsknął śmiechem
Mack wciąż jadł. Ja już zjadłem swoja porcję, wstałem i się przeciągnąłem.
-Ładny dzisiaj dzień, nieprawdaż?
Mack znowu się zaśmiał
-Tak, bardzo ładny
Nie podobało mi się to ,,bycie miłym". Będę musiał spytać Sagiri jak ona tak może... - myślałem.
-Idziemy pobiegać? - spytałem wyolbrzymionym milutkim głosem
-Jak mi dorównasz kroku to oczywiście!
Mack wystrzelił jak torpeda. Nie dałem się pokonać. Również wystartowałem. Dogoniłem Macka.
-Widzę, że trenowałeś
-No oczywiście, przyjacielu - chciałem być miły, ale jednocześnie upokorzyć Macka - To jak? dokąd chcesz iść?
-Hm... Może tak powspinamy się na Samotną Górę? - Mack mówił to z taką wyższością.... wiedział, że nie wejdę na górę, ale i tak to zaproponował
-Ok, co tylko sobie zażyczysz!
Skręciliśmy w prawo i po paru minutach byliśmy pod górą. Szybko zaczęliśmy się wspinać. Nawet nie wierzę, że potrafię być do takich rzeczy zdolny... Kiedy Mack się poślizgnął, podałem mu łapę! I tak gdzieś do godziny 17 wdrapaliśmy się na 1/3 góry.
-To co teraz robimy? - spytałem
-Wymiękasz? - znowu ta drwina w głosie
-Ależ oczywiście, że nie. Po prostu martwię się o ciebie Mack - ten tekst mi się już naprawdę udał
-Nic mi nie jest, Mamusiu. Dam radę!
Wdrapywaliśmy się dalej. To była już chyba 11 w nocy. Doszliśmy do połowy góry.
-To co? Może teraz odwiedzimy Sagiri?
-Może być, ale jutro to powtórzymy!
-Co tylko powiesz!
Zeskoczyliśmy z półki skalnej, na której właśnie staliśmy. Spadaliśmy w pionie w dół.
-Kto bliżej powierzchni przestanie spadać!
-Okey!
Spadaliśmy, spadaliśmy aż w końcu było widać ziemię. Mack chyba nie wytrzymał nacisku powietrza, bo zaczął spadać niepewnie. Nie mógł wyrównać lotu! Tuz nad samą ziemią złapałem go za łapy.
-Musisz bardziej uważać - powiedziałem
-Dobra, dobra... idziemy do Sagiri?
-Prowadź!
Potruchtaliśmy pod samą jaskinię Macka i Sagiri. Wadera już na nas czekała w wejściu.

<Sagiri?>