Strony

niedziela, 19 stycznia 2014

Od Shina - Las Driad do Sagiri

Wziąłem fiolkę. To wszystko co było mi potrzebne do Questa. Sagiri powiedziała mi, że Las Driad jest gdzieś na południe. Pobiegłem w tamtym kierunku. Jako, że szybko biegam to nie było problemem. Dotarłem tam w niecałe półgodziny. W sumie mogłem lecieć, ale dodatkowy trening jest zawsze mile widziany. Właśnie przebiegłem przez łąkę. Przede mną zaczynał się las. To musiał być on. W środku unosiła się lekka mgła. Nie było widać nic, prócz wierzchołków drzew, które znajdowały się jakieś trzy metry nade mną. Zacząłem iść normalnie. Dokładnie oglądałem każdy kawałem lasu. Przez jakąś godzinę nic nie mogłem znależć. W końcu podczas mojej wędrówki wszedłem w jeszcze większą mgłę, tak, że nie było już nic widać. Przyśpieszyłem do truchtu i wybiegłem z mgły. Byłem nad krystalicznie czystym jeziorkiem. Było tam przepięknie. Miało wodę koloru szmaragdów. W wodzie można było zobaczyć odbicie wszystkiego. Na jeziorku pływały rozmaite lilie. Skakały zielone żabki, latały kolorowe ważki. Rozejrzałem się dokładniej. Spojrzałem w wodę. Nagle wynurzyły się driady. Piękne kobiety... nie dziewczynki o rudych włosach, w których miały kwiaty, ubrane w przewiewne sukienki, i które miały bose nóżki. Tak mnie zaskoczyły, że przewróciłem się. Leżałem brzuchem do góry podpierając się łapami. One powoli, radośnie zaczęły się do mnie zbliżać. Szybko wstałem. Dwie z nich usiadły obok mnie i mnie głaskały, jedna po głowie, a druga po grzbiecie.
-Jesteście Driadami? - spytałem, aby się upewnić
One nic nie powiedziały tylko zaśmiały się krótko z uśmiechem na twarzy. Nagle wszyscy coś usłyszeliśmy. Driady ukłoniły się cofając do tyłu. Przede mną stała teraz piękna już kobieta. Popatrzyła na mnie i uniosła kąciki ust.
-Czego tu poszukujesz? - spytała miły, troskliwym głosem
-P.. - potrzebuję waszych łez - powiedziałem wahając się
One za to nic nie odpowiadały tylko wszystkie się rozpłakały. Od razu przyłożyłem fiolkę do oczu najmłodszej z driad.
-Po co wszystkim nasze łzy? To okrutne! - najstarsza się zdenerwowała wciąż płacząc
W tej samej chwili rozległ się głośny ryk. To musiał być ten Trzygłowy Lis. Chciałam przeprosić driady, ale nie byłem już nad jeziorkiem tylko w samym środku lasu. Zobaczyłem za sobą sześć par czerwonych oczy i po chwili wyłonił się sam lis.
,,Wreszcie trochę akcji"
Pomyślałem kiedy go zobaczyłem. On zawył i się na mnie rzucił. Zdążyłem odskoczyć. On za to jeszcze raz zawył i zaczął mnie gonić. Uciekałem. To była fajna zabawa. W końcu stanąłem się cieniem i skołowany potwór bezradnie szukał mnie swoim spojrzeniem. Wtedy też wskoczyłem mu na grzbiet i zaczęliśmy walkę w ręcz. Był słaby, ale za to szybki. Ja na szczęście jestem i silny i szybki. Miałem przewagę. Przyjmowałem jego ciosy tak, żeby on od nich obrywał. Walczyliśmy tak do końca dnia. W końcu oboje byliśmy zmęczeni. staliśmy na przeciwko siebie. Sapaliśmy z wysiłku. w końcu lis wykonał krok. Otworzył swoje trzy paszcze i ze wszystkich zaczęło wyłaniać się niebieskie światło. Starałem się robić uniki., ale jeden promień mnie trafił. Lisa już nie było. To był jego ostateczny atak. Ja za to ledwo żyłem. Cały we krwi, ze złamana łapą, podbitym okiem i z setkami siniaków powili wędrowałem do domu. Dopiero następnego dnia byłem już w swojej jaskini. Zostałem tam do nocy śpiąc. Kiedy siew obudziłem byłem już zdrów. Popędziłem do Sagiri, aby jej powiedzieć, że wróciłem i dać jej fiolkę.
-Hej Sagiri, mam fiolkę!
-...

<Sagiri?>