Strony

czwartek, 9 stycznia 2014

Od Shina do Macka

Właśnie skrzydło mi się wyleczyło. Od razu pognałem w bezchmurne niebo. To była świetna zabawa. Latałem tak godzinami. W końcu przyszedł czas na posiłek. Dla mnie to ważny element, bo jest mało, jedno młode na dwa dni, żeby nie stracić formy i się nie zaciągnąć. Zniżyłem lot. Po chwili byłem już na ziemi. Zaczaiłem się w krzakach na stado jeleni, które pasło się na łące. Wystartowałem powaliłem jedno młode. Miałem obiad gotowy. Odwróciłem głowę. Zobaczyłem jak resztę stada atakuję Mack. Kiedy już powalił ich przywódcę zaczął jeść. Ja też to zrobiłem. Podczas obiadu patrzyliśmy na siebie. Byłem czujny. W końcu mogłaby stać się jakaś bójka. Ale to nie oto chodziło.
Kiedy zjadłem wstałem. Powolnym krokiem oddaliłem się w stronę mojej jaskini. Mack wtedy mnie zaczepił:
-Jesz tylko tyle?
-To mój obiad na dwa dni
-...

<Mack?>