Nim się spostrzegłam stworzenie to podeszło do mnie.Spojrzało na mnie nie pewnie i przeraźliwie parsknął.Nagle zadębował ,a ja wystraszona odskoczyłam na bok.Po chwili jednak zwierze odstąpiło , a ja zaczełam go uspokajać.
-Hejjj...Spokojnie.Nic ci nie zrobię.
-Co tu robisz.-odezwał się chłodno lecz z zainteresowaniem.
-Ja?Ja jestem Amy.A ty?
-Nazywam się Ekwador.Ale co to cię obchodzi.-znów w jego głosie było czuć chłód.
-Dlaczego ma mnie to nie obchodzić?-powiedziałam z oburzeniem i lekkim żalem.Wyczułam ,że coś go trapi więc chciałam zmienić teamt.Nagle jednak pegaz odleciał.
-Hej!Zaczekaj!
Zwierze było juz jednak nad drzewami.
-(mówi sama do siebie)Super.I mi uciekł.Mósze go znaleść tylko on może mi teraz pomóc.Nie czekając dłużej póściłam się w długą.Musiałam go dogonić.Podczas biedu szepnełam zadyszana:
-Tylko on może mi pomóc.....